Kierując się wrodzonym altruizmem, postanowiłem podzielić się moją wiedzą i doświadczeniem, nabytymi na bardzo przyjemnym poligonie. Chodzi o uwodzenie, kobiet rzecz jasna. Jak powszechnie wiadomo, jest to swego rodzaju rozgrywka, ze swoimi regułami oprawą, symboliką i finałową nagrodą, o ile zostanie doprowadzona do szczęśliwego finału.
Płeć lepsza jest w zdecydowanej większości przyzwyczajona do klasycznych reguł: facet wychodzi z siebie, często robiąc z siebie idiotę, a dziewczyna ewentualnie łaskawie ulega. Klasyczny arsenał środków wyrazu to: mizdrzenie się, banalne komplementy, pierdoły o życiu, pracy, kulturze etc., opowieści z zaczarowanego lasu, a czasem nawet pożyczone BMW. Chcemy olśnić, więc gramy: poetę, twardziela, intelektualistę, plejboja, luzaka itp. (albo: królewnę, sukę, anioła, Marlenę Dietrich albo Virginię Woolf itp.). Wszystko jest OK., dopóki nie tracimy kontaktu z rzeczywistością. Bo wystarczy odrobina inteligencji drugiej strony i czeka nas blamaż. Kobiety są statystycznie bardziej inteligentne od facetów i mimo wrodzonej naiwności, czasem szybko potrafią odkryć oszustwo.
Moja sprawdzona metoda: zagrać samego siebie :) Przez połowę dorosłego życia działałem standardowo, a ponieważ jestem średnio przystojny efekty były mizerne. Działał tzw. halo effect, ofiarami którego padają obie strony. W wieku męskim po gruntownej krytycznej analizie moich słabych i mocnych stron, zweryfikowałem swoją taktykę. Okazało się, że wystarczy użyć inteligentnej broni, na którą chyba większość kobiet nie jest odporna. Słowo kluczowe: nonszalancja...
Płeć lepsza jest w zdecydowanej większości przyzwyczajona do klasycznych reguł: facet wychodzi z siebie, często robiąc z siebie idiotę, a dziewczyna ewentualnie łaskawie ulega. Klasyczny arsenał środków wyrazu to: mizdrzenie się, banalne komplementy, pierdoły o życiu, pracy, kulturze etc., opowieści z zaczarowanego lasu, a czasem nawet pożyczone BMW. Chcemy olśnić, więc gramy: poetę, twardziela, intelektualistę, plejboja, luzaka itp. (albo: królewnę, sukę, anioła, Marlenę Dietrich albo Virginię Woolf itp.). Wszystko jest OK., dopóki nie tracimy kontaktu z rzeczywistością. Bo wystarczy odrobina inteligencji drugiej strony i czeka nas blamaż. Kobiety są statystycznie bardziej inteligentne od facetów i mimo wrodzonej naiwności, czasem szybko potrafią odkryć oszustwo.
Moja sprawdzona metoda: zagrać samego siebie :) Przez połowę dorosłego życia działałem standardowo, a ponieważ jestem średnio przystojny efekty były mizerne. Działał tzw. halo effect, ofiarami którego padają obie strony. W wieku męskim po gruntownej krytycznej analizie moich słabych i mocnych stron, zweryfikowałem swoją taktykę. Okazało się, że wystarczy użyć inteligentnej broni, na którą chyba większość kobiet nie jest odporna. Słowo kluczowe: nonszalancja...
....bo intryguje i dlatego skuteczna??....
OdpowiedzUsuńTeż :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, nonszalancja jest dziwnie atrakcyjna :-)
OdpowiedzUsuńZa nonszalancją również musi coś stać.
OdpowiedzUsuńBez Osobowości facetom zdarza się wychodzić na idiotę.
Więc nie bądź taki skromny ;)
a ja mam nadzieje ze to tylko teoria i nic cie nie wzywa na zewnatrz
OdpowiedzUsuńPodzielam Twą nadzieję, to tylko mgliste wspomnienia z frontu wschodniego...
OdpowiedzUsuńUwodzenie- signum temporis naszych czasów! Flirt- to jest zapomniana zabawa- czyli bez finału, "bez nagrody" :)
OdpowiedzUsuń