Klip zrobiony dwa lata temu, niedługo potem jak zostawiłem żonę i wyruszyłem w nieznane. Tytuł nieprzypadkowy... i oto wreszcie dotarłem do kresu tej opowiastki... porzucona żona jest bardzo blisko, uśmiecha się delikatnie i wiem, że... ta druga zniknęła i nawet nie wiem, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę... oto mój czas zapłaty... dobrze, że nie uszło mi to płazem.
Dobry komentarz z tą zapłatą. Ostatnio myślałem o tym: też zostawiłem żonę dla jakiegoś marzenia, żony nie ma, tylko jej miły uśmiech się gdzieś błąka w głowie, ta druga też się rozwiała i został ból. AAle nie uciekam (nie licząc flaszki:), bo ten ból jest właśnie zapłatą. Niekoniecznie karą, ale właśnie tym, co ma być, bo bez tego, wszechświat nie miałby sensu. Akcja, reakcja, porządek. I z tej akceptacji powoli wykluwa się spokój. Czego i Tobie życzę.
OdpowiedzUsuńPragnę tego spokoju i równowagi jak nigdy dotąd...
OdpowiedzUsuń