Usiłuję sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byłem śmiertelnie poważny... Może na początku zeszłego roku? 7 stycznia 2008 wieczorem postanowiłem się zabić. Nie żebym tego chciał, albo planował, ale tak jakoś wyszło... K. popatrzyła na mnie jak na idiotę, rzuciła jakieś niezobowiązujące przekleństwo i wyszła. Zostałem sam, włączyłem depresyjną muzykę, która zawsze poprawiała mi nastrój i zacząłem korzystać z uroków nagle odzyskanego wieczoru. Dziewięć dni później rzuciłem moją fajną robotę, za którą wiele osób dało by się zgwałcić. Wtedy właśnie za wszelką cenę postanowiłem spoważnieć i przestać w końcu szukać św. Gralla. Na początek pojechałem do Rzymu, żeby w starych kościołach i przy prawdziwej kawie jeszcze raz sprawę przemyśleć. Niedługo potem, zaraz po kolejnych mych przemilczanych urodzinach, udałem się po prawdę i nadzieję, do miejsca, gdzie to akurat mają i rozdają wszystkim spragnionym w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Na początku okazało się, że nie bardzo potrafię pisać za pomocą długopisu, mimo, że temat mojej twórczości miał być bardzo ciekawy, czyli ja sam. Ale szybko odzyskałem władzę w ręku i przez następne tygodnie stworzyłem wiele wstrząsających literacko opowieści o własnych słabościach i świecie, który za cholerę nie jest w stanie mnie zrozumieć i zadowolić. Przyszła wiosna i wróciłem do domu, pełen optymizmu i zapału, cechującego chyba każdego neofitę. Wróciło słońce i dobry nastrój, obiecałem wszystkim poprawę i lepsze jutro, a oni jak zwykle uwierzyli. Póki co dotrzymuję słowa, ale poważny jestem tylko dwa razy w tygodniu, we wtorek i środę wieczorem. Lepiej mnie nie absorbować w tym czasie, bo jestem wtedy dosyć nudny, monotematyczny i trochę sentymentalny... |
Ty posiadasz doświadczenie. ja jedynie moją wyobraźnię i dziurawą pamięć.
OdpowiedzUsuńmam też świetną pamięć. inaczej nic mi po moim doświadczeniu...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że masz doświadczenie...mając doświadczenie, dobrze jest mieć dobrą pamięć, żeby więcej nie doświadczać..
OdpowiedzUsuń