
W miłości (nawet francuskiej) liczą się przede wszystkim: osobiste zaangażowanie, dobre chęci i tzw. technika. Dwa pierwsze elementy trzeba w sobie mieć, ale ostatni można wytrenować, korzystając np. z porad, doświadczenia i obserwacji. Przyda się też cierpliwość, o ile lubimy długie dystanse i bardzo zależy nam na wynikach...
Powyższy wywód, to raczej teoria i moje domysły. Jak do tej pory, nie mam zbyt wielu sukcesów na polach kojarzonych z tzw. uczuciami wyższymi, ale jeszcze nie tracę nadziei...
do tego jeszcze szczypta fantazji i dwa wiadra tolerancji...podobno ;)
OdpowiedzUsuńnie chciałem już wchodzić w szczegóły ;)
OdpowiedzUsuńno słowo daję, że zamieszczałam komenta wczoraj kolejnego...
OdpowiedzUsuńklnę się na grób matki, że nie było nic, poza tym co widać ;)
OdpowiedzUsuńa może sobie pomyślałam, zredagowałam i nie napisałam... źle ze mną chyba...
OdpowiedzUsuńanyway miało być o tem, że w szczegółach właśnie diabeł tkwi, a na dodatek kobiety wielce są drobiazgowe...co z kolei nasuwa myśl o wspólnym mianowniku tych dwóch ;)
podoba mi się skojarzenie diabła z kobietą, tak właśnie o Was czasem myślę ;)
OdpowiedzUsuńniby sama to zasugerowałam, ale teraz się zastanawiam czy słusznie, może należałoby dodać i vice versa(l)? ;)
OdpowiedzUsuń