9 maj 2009

Koniec historii


W miłości (nawet francuskiej) liczą się przede wszystkim: osobiste zaangażowanie, dobre chęci i tzw. technika. Dwa pierwsze elementy trzeba w sobie mieć, ale ostatni można wytrenować, korzystając np. z porad, doświadczenia i obserwacji. Przyda się też cierpliwość, o ile lubimy długie dystanse i bardzo zależy nam na wynikach...

Powyższy wywód, to raczej teoria i moje domysły. Jak do tej pory, nie mam zbyt wielu sukcesów na polach kojarzonych z tzw. uczuciami wyższymi, ale jeszcze nie tracę nadziei...

7 komentarzy:

  1. do tego jeszcze szczypta fantazji i dwa wiadra tolerancji...podobno ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie chciałem już wchodzić w szczegóły ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no słowo daję, że zamieszczałam komenta wczoraj kolejnego...

    OdpowiedzUsuń
  4. klnę się na grób matki, że nie było nic, poza tym co widać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. a może sobie pomyślałam, zredagowałam i nie napisałam... źle ze mną chyba...
    anyway miało być o tem, że w szczegółach właśnie diabeł tkwi, a na dodatek kobiety wielce są drobiazgowe...co z kolei nasuwa myśl o wspólnym mianowniku tych dwóch ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. podoba mi się skojarzenie diabła z kobietą, tak właśnie o Was czasem myślę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. niby sama to zasugerowałam, ale teraz się zastanawiam czy słusznie, może należałoby dodać i vice versa(l)? ;)

    OdpowiedzUsuń

Proszę nie używać komentarzy do prywatnej korespondencji i osobistych wycieczek, od tego jest mail w profilu :)